Przedmiot

 


„W działaniu praktycznym (potocznym) przedmioty stawiają człowiekowi opór.
W teatrze moim przedmiot stał się dopełnieniem aktora. Aktor „rzucony" między rzeczy wchodzi z nimi w rozliczne kontakty. Kontakt między aktorem a rekwizytem rodzi obraz poetycki w wyobraźni aktora, jaki i w wyobraźni odbiorcy-widza. (...)"
(Jan Dorman, rękopis bez daty, pojedyncza strona)

Jan Dorman

O przedmiotach

(maszynopis, luźna kartka, niedatowana)

 

Kontrapunktowanie kilku światów dąży do tego, aby nadać znaczenie przedmiotom /i faktom/
Symbol jest zasadniczym sposobem pojednania miedzy człowiekiem a światem.
xxx
Przedmiot dany jest w swym bolesnym intymnym związku z człowiekiem, stanowi część człowieka, prowadzi z nim dialog –
xxx
Ludzie nasycili nazwę każdego przedmiotu – przedmioty nabierają znaczenia
Przedmioty – przekaźniki wrażeń, uczuć, wspomnień
xxx
Co znaczą rzeczy? Co znaczy cały świat?
xxx
Pod powierzchnią widzieć tajemnicę przedmiotu
xxx
Przedmiot posiada moc mistyfikatorską: jego natura technologiczna, żeby się tak wyrazić, rzuca się w oczy – człowieczeństwo przedmiotu zaczyna się poza jego zastosowaniem.
xxx
Przedmiot ma funkcję i swoją biologię.
xxx
Konflikt między optycznym światem przedmiotów a światem ludzkich wewnętrzności
xxx
Powtarzanie motywu zakłada głębię, motyw jest znakiem, symptomem wewnętrznej logiki.
xxx
Słowo symbol zestarzało się już trochę, zastępuje go się chętnie słowem znaki znaczenie.
xxx
Świat zewnętrzny jest przestrzenią rytualnie zastrzeżoną. 
xxx
Utrzymuje ona jakby działanie w kwarantannie, gdzie mogą dotrzeć tylko osoby neutralne.
xxx
Nie jest to rasynowski kochanek, który potrafi porwać i zachwycić.


Wieszak 

(sklejka pod tym tytułem, ok. 1967 rok)


Od lat stoi w kącie pokoju,
ktoś gdzieś kiedyś
ofiarował go
przy jakiejś okazji –
 – przyszła kryska
Na wieszak – denerwował
Swoim kypieniem (nieczytelne) szczególnie
Gdy wisiało kilka
Płaszczy i przy odwrocie
Górnej części skrzypiał
Niemiłosiernie
– ta właściwość wieszaka okazała się
Więc niezbędna
Aktor  … (nieczytelne) kołowrotkiem wieszak
Wrażenie: wóz maski skrzypiący na drogach.
Przeniesienie wieszaka z jednego miejsca na drugie w sztuce okazało się itd.


Maska

(maszynopis, 17.06.1967, scena nawiązuje do działania aktorów w przedstawieniu Szczęśliwy księżę)

 

Maska, którą wprowadziłem do spektaklu przez dłuższy czas wisiała na wieszaku w moim gabinecie. A wzięła się – po prostu! Po prostu podczas ostatniego przeglądu herodowego (6 stycznia 67) grupa górali z Lalik przez nieuwagę nie zabrała jednej maski (dziada). Maska piękna. Pełna ekspresji i nic dziwnego więc, że honorowałem wieszając ją wysoko na wieszaku ponad moim płaszczem.

Ale skoro wieszak powędrował na scenę, czy można było nie oferować takiej kariery również i masce (notabene na tej scenie już występowała podczas przeglądu). Działanie tej maski na scenie jest zaskakujące. Wykonana sposobem prymitywnym z tektury zszytej dratwą oraz ze skóry owczej – na scenie wśród różnych rekwizytów ta Herodowa maska fascynuje urodą i grozą. Jest jedyna – i dlatego nałożona na głowę aktora wprowadza nastrój dramatyczny, osobliwy.

Działanie jej potęguje inscenizacja, gdyż moment nakładania maski odbywa się po scenie żywej (zabawnej), komicznej. Wtedy to aktorzy drugiej płaszczyzny (grupa będzińska) zatrzymuje parę brechtowiczów rozbieganych i [nieczytelne] wokół wieszaka:
A co co?
Cisza
Jaki masz dla mnie podarunek
pyta aktor

Partnerka wyjmuje z torby porzuconej przez Wilde’a maskę. Powoli zakłada na twarz aktora – odwraca głowę w stronę widowni.
Aktor wchodzi w życie maski. Opierając się ciężko na kuli z odwróconą maską w stronę widowni – podtrzymywany przez partnerkę idzie wokół rampy.
„Krumonensowy” [nieczytelne] towarzyszy aktorowie. Na muzyce.
Aktorzy wracają do wieszaka
Widownia milczy. Cisza. Milczenie
Czyżby przypadki rządziły teatrem?
Nie. To tylko właściwy rekwizyt na scenie życie wzbudził (wzbudziło się) na scenie, obnaża tkanki teatru i stąd bolesne uczucie prawdy życia. To tylko na scenę wszedł rekwizyt, na którym zawiesiły się fluidy gry górskich amatorów.
Jej surrealistyczna obecność rozbija … [nieczytelne] - kształt [nieczytelne] organizm konstrukcji scenicznej, prawda przedmiotu dominuje.
[...] Teatr antyiluzyjny nie działa – sfera intelektu przesuwa się w stronę iluzji.


Buty 

(sklejka „Wieszak", ok. 1967 roku)


Buty – muszą szurać po scenie, więc powinny być za duże.
Buty muszą mieć własną muzyczność – choćby wtedy, gdy aktorka szuka odpowiedzi na replikę aktora „kiedy idę, chcę aby zauważono, że idę”. I właśnie widz słyszy skrzypiące buty kobiety (paradoks) – ona zwraca na siebie uwagę – moje buty grają, są koślawe, zniszczone, śmierdzą starością.


Bębenek

(sklejka „Wieszak", ok. 1967 roku)


Bębenek – znaleziony w szopie, chłopcy  niemieccy (?) strugali latawce, modele samolotów,  – ten bębenek, przewieziony z Sosnowca do będzińskiego mieszkania wisiał w hallu. Wreszcie odnalazł swoje miejsce – żona zawiesiła go na szyi (szyji?) , jest w miejscu w sztuce, gdy bębenek spełnia swoją rolę – jednocześnie widz znający sztukę (Matka Courrage) znajduje analogie do bębna (nieczytelne – nowotrzyjącego) w drugim akcie sztuki Brechta.


Drabiny

(maszynopis, niedatowany)


Prowadząc do mojego miasta nie mówiłem wam o zamku piastowskim, który od wieków stoi na wzgórzu. Nie mówiłem wam, że uroczy dziedziniec zamku niejednokrotnie zachęcał mnie do wystawienia sztuki średniowiecznej. Myślę, że takie chcenie ogarnęło by was również gdybyście zawitali do mojego miasta.
Ale mnie intryguje inna sprawa bardziej, niźli chęć grania na dziedzińcu. Interesuje mnie życie, które ongiś pulsowało w murach tego zamku. Życie tych ludzi, którzy żyli na podgrodziu, pod zamkiem. Tu wystawiano swoje towary, handlowano. Do dziś przetrwało to handlowanie. W każdą środę ciągnie tłum ludzi na będziński jarmark. Jak magnes ściąga Będzin mieszkańców okolicznych wsi i miast.
Dzieje się tu teatr osobliwy, co niepotrzebne sprzedać i wszystko co potrzebne kupić. Nikt nie ustala ceny za towar i podobnie jak ongiś sprzedaż następuje po obopólnym ustaleniu wartości sprzedawanego obiektu. Ta sama rzecz pod koniec dnia kosztuje połowę żądanej ceny. Ale są tacy, że podbijają cenę, targują się, droczą. A ostatecznie kupuje naiwny. Płaci, przepłaca: cała scena trwa w gorącej atmosferze.
Oczywiście odwiedzam co środowe jarmarki. Trudno mi bowiem ominąć gwar i to wściekłe zbiegowisko. Wchodzę na teren targu. Próżno jednak zaczepiają mnie sprzedający ofiarowując swoje niepotrzebne buty, wysłużony płaszcz. Próżno handlarki podsuwają pod nos ciepłe fiołki i żółto-zazdrosne georginie. Nie, nie kupię.
Mnie interesuje ten kąt rynku, gdzie w słońcu sterczy czereda drewnianych przedmiotów. Pachnie żywicą. Zgarbiony stolarz porozstawiał świerkowe drabiny. Urzekły mnie swoją barwą, urzekły formą.
Środy bywają różne. Przychodzi dzień rozdeszczony, szary. Szare chmury wiszą nad rynkiem. Nic to jednak nie przeszkadza handlującym.
Odwiedzam stolarza z drabinami. Przytulone do siebie stoją zmokłe. Wiem, że dzisiaj wytarguję drabiny za grosze. Prawie bez targu kupuję trzy drabiny.
Za pół godziny wysmukłe, świerkowe drabiny wdzięczyły się na scenie.


Szafa

(z programu do przedstawienia Powiedz, że jestem, Teatr im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu, 1984)

 

Spójrzcie tylko: aktor wyjmuje z szuflady list, otwiera, czyta i za chwilę całuje, pieści ten list. Zachowuje się z rekwizytem-listem, jakby ten list czuł dotykanie, całowanie, pieszczoty. W rekwizycie znajduje aktor partnera, jedynego powiernika swoich zwierzeń.
Rekwizyt może być pieszczony, ale można go również unicestwić, zniszczyć. Po prostu aktor nie może się obejść bez tego rekwizytu-partnera. W tych rozmyślaniach już czułem się pewniej. A z chwilą, gdy zajrzałem do tekstu pani Hanny Krall, pewność moja stała się faktem.
Właśnie najlepiej posługiwać się faktami. Przytoczę wam fragment tekstu, a wszystko stanie się jasne.
Ale najpierw uwaga zasadnicza, która nas najbardziej interesuje.
Otóż w sztuce Hanny Krall najgłówniejszym elementem scenograficznym jest szafa. Będzie ona stała w centralnym miejscu. W drugiej części sztuki pani Krall pisze w didaskaliach: „Szafa ta sama. Stoi teraz bokiem do widowni i dzieli przestrzeń na dwie części..." Teraz cytuję fragment tekstu wraz z didaskaliami:
PANI II: Chcę wam coś zostawić na pamiątkę. Szczerze mówiąc – dlatego was dzisiaj zaprosiłam. No, to co wybieracie?
PANI: I Skoro upierasz się... niech będzie jakiś drobiazg.
PANI II (z pewną uciechą): Aha. Ja też tak pomyślałam: zostawię im drobiazg. Otóż i on. (goście rozglądają się, nie rozumiejąc) Wasz prezent stoi za tobą. Nie widzisz? (znów rozglądają się, ale za Panią I stoi tylko zwyczajna, stara szafa). No tak, to. Dlaczego się dziwicie? (...)
PANI I (bierze od niej klucz i zamyka starannie szafę. Potem powoli przesuwa po jej drzwiach obie ręce).
Pani I traktuje szafę podobnie jak to czynił aktor monodramu z listem. Ta szafa jest jej „bliska". Ona nie jest zwyczajną szafą. Ona tutaj spełnia inną funkcję niż powinna spełniać i spełniała w życiu. Ona nie osłania ubrania przed kurzem, lecz chroni dziecko przed złem złych ludzi. Szafa stała się schronieniem dla biednej, żydowskiej dziewczynki.
Cena szafy, to nie cena wartości dębowych desek, „filongów", robocizny czy nawet stylu w jakim została wykonana, lecz cena strachu, cena odpowiedzialności, cena miłości, cena dziecięcych łez.
Szafa ta stała się symbolem.
Tak więc rekwizyt s z a f a przeistoczył się w rekwizyt symbol.
I teraz problem.
Jak się będą miały inne ewentualne rekwizyty, które znajdą się w zasięgu rekwizytu symbolu. Czy one powinny znaleźć dla siebie „odczynnik" na przeistoczenie?
Przeciwnie. Wśród innych służebnych przedmiotów szafa będzie tym drobiazgiem, którego się nie sprzedaje, bo ona zdobyła inną wartość.